Searching...
piątek, 14 listopada 2014

"Co? Kota? Nigdy w życiu!!!"

Tak reagował mój mąż na moje prośby byśmy wzięli do domu kota. Przez dobrych 10 lat mieszkania razem nie udawało mi się go przekonać. Aż w końcu, kiedy równo rok temu zaczęłam leczyć się na depresje, po raz kolejny wróciłam do tego tematu. Argumentów na "TAK" było z tysiąc. Pokazywałam mu śmieszne filmiki, to jak koty opiekują się małymi dziećmi, zdjęcia, opowiadałam o tym, że koty mają dobry wpływa na człowieka, na rozwój dzieci itd. Byłam załamana bo mąż nadal nie chciał się na to zgodzić. Któregoś dnia powiedziałam mu, że nie pozwala mi na bycie szczęśliwą. Ku mojemu zaskoczeniu mąż uległ. Oszalałam ze szczęścia!
Obecnie mieszkają z nami dwa cudowne kocury. Forrest i Bohun, a mąż ma bzika na ich punkcie gorszego niż ja.
Przedstawiam Wam Forresta. Forruś kilka  dni temu skończył rok. Ma piękne i bardzo puszyste, biało-srebrne futerko. Uwielbia wywalać brzuch do miziania, mógłby tak leżeć godzinami, byleby ktoś go miział. Lubi też gości, pewnie dlatego, że są to kolejne ręce, które z pewnością podrapią go po brzuszku.
Bohun to jeszcze kociak, ma 8 miesięcy. Ma cudowne złociste futerko z delikatnymi cętkami. Straszny z niego pieszczoch. Tylko czeka na to kiedy ktoś z domowników się położy, wtedy układa się wygonie obok i mrrrrrruczyyy. Bohuś jest bojaźliwym kotem. Kiedy mamy gości, chowa się pod łóżko. Za to nam daje bardzo dużo radości. Jest strasznym gadułą, lubi sobie pomiaukiwać nawet przez sen.


Share This To :

11 komentarze:

  1. Tak to jest z tymi facetami. Najpierw nie chcą, a później wariują na punkcie kotów. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Samo życie :) u mnie było podobnie : KOT nigdy :-b ,a teraz mamy dwa :)) i do tego Koloruś jest tym bezcennym lekarstwem mojej córki taki prawdziwy cieplutki antydepresant 200%

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale cudne kocurki <3. U mnie koty były od niepamiętnych czasów, ale zawsze kiedy kolejny dachowiec musiał być oddany, bo polował na gołębie sąsiadów, lub kiedy kolejny ginął pod kołami samochodu zapadała decyzja, że już żadnego kota w domu nie będzie. I tak też było rok temu kiedy kolejna kicia nie przeżyła w starciu z rozpędzonym autem. Domownicy uparcie twierdzili, że kota u nas być nie może. A ja postawiłam wszystkich przed faktem dokonanym i kupiłam ragdolla :-). Bo nie wyobrażam sobie, że kota w domu mogłoby nie być. Dzięki tej puchatej kulce każdy dzień jest pełen małych radości, a smutki i depresyjne myśli odchodzą w niepamięć :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że postawiłaś na swoim. Ja też nie wyobrażam sobie domu bez kota.

      Usuń
  4. W moim rodzinnym domu tak było z psem. Nigdy w życiu :D A potem pies - najważniejszy członek rodziny :) A teraz to ja muszę hamować, żebyśmy trzeciego kota nie wzięli :) Cudne te Twoje łobuzy, przecudne, ale to wiesz przecież :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak się czegoś bardzo pragnie to się wreszcie spełni :D Trochę długo to trwało , ale wiać że miłość do kotów się udzieliła (h) Piękne bardzo te Wasze kotki , gęba się sama uśmiecha :>)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo to trwało bo żyła moja Mruczusia, mieszkała u rodziców, ale nadal była moja. A Mruczusia to była ostra kicia i mój mąż myślał, że wszystkie koty takie są :-) Kiedy odeszła na tamten świat, musiałam przekonać męża do kotów, no musiałam. No i teraz chodzi ten mój mąż po domu, nosi koty na rękach, pokazuje ptaszki, całuje po brzuszku i pozwala im prawie na wszystko :-)

      Usuń
    2. Ja też zaraziłam męża miłością do kotów , to wiem jak to cieszy :D

      Usuń
  6. U mnie było podobnie. Kupiłam SOBIE kota i miałam go mieć. Tylko.... mój mąż oszalał na jego punkcie. Z wzajemnością zresztą :) Aga i Hugo.

    OdpowiedzUsuń