Searching...
wtorek, 18 listopada 2014

"Weź się w garść!"

Bardzo trudno zrozumieć osobę, która choruje na depresję. Każdy z nas jest inny i przechodzi to inaczej. Postaram się opisać jak to było ze mną. Może komuś to pomoże.
Najgorsze słowa jakie może usłyszeć chory to: "Weź się w garść! Czym Ty się tak przejmujesz?! Przecież inni mają gorzej! Idź pobiegaj, na siłownie, do kina, rób coś to Ci przejdzie!" No właśnie, chodzi o to, że ja nie mogłam NIC robić. Miałam problem, żeby umyć zęby, zmuszałam się do wzięcia kąpieli, chociaż raz na 3 dni. Jednocześnie widziałam się w lustrze bladą, zmęczoną, smutną, zaniedbaną z tłustymi włosami i płakałam, że nie jestem w stanie o siebie zadbać. Mogłam tylko leżeć i spać. Jak nie spałam to płakałam i byłam atakowana przez myśli samobójcze, które stały się już psychotyczne. Miałam poczucie winy, że nie jestem w stanie nic robić, skoro nie ma ze mnie żadnego pożytku to najlepiej odejść z tego świata. Bardzo pragnęłam to wszystko przespać. Ten najgorszy okres trwał ok. 2,5 miesiąca.
Bliscy odgrywają tu ogromną rolę. Ich miłość i troska potrafi więcej niż leki i psychoterapia. Nie można chorego do niczego zmuszać. Wystarczy usiąść obok i przytulić, czasami nie potrzeba nawet rozmowy. Przytulanie się daje osobie chorej poczucie, że jest dla kogoś ważna, że jest potrzebna. To uspokaja. Rodzina powinna zaakceptować ten stan zdrowia. Warto pytać i proponować np. pójście na spacer, wspólne przygotowanie posiłku. Jeśli chory odmówi, nie należy go zmuszać. Warto pytać co dziś czuje, o czym myśli. Mnie te pytania wykańczały, bo mąż pytał kilka razy dziennie "Jak się czujesz?". Później dzwoniła mama "No i jak się czujesz?", koleżanka "Jak się czujesz?". Jednak z perspektywy czasu uważam, że to było dobre. Wiem, ze martwili się o mnie, że jestem dla nich ważna. Mąż pilnował mnie bym brała leki, pilnował bym coś zjadła, szukał informacji jak mi pomóc. Mówił, że to jest nasz wspólny problem, a nie tylko mój. Powtarzał, żebym nie martwiła się o przyszłość. Dla niego najważniejsze jest to, żebym wyzdrowiała i że będzie ze mną nawet jeśli miałabym leżeć w tym łóżku przez następne 30 lat.
W tym miejscu chciałabym polecić ten artykuł:
Jak żyć z chorym na DEPRESJĘ
Jak pomagają w tym okresie koty? One mnie nie dręczyły, do niczego mnie nie zmuszały. Bohun kładł się obok mnie i mruczał. Jak to mruczenie uspokaja, wycisza, wtedy wytwarzają się endorfiny (hormony szczęścia). Kiedy koty miały ochotę na zabawę, brałam do ręki wędkę i nią machałam. Ja leżałam osłabiona depresją w łóżku, ale cieszyłam się z tego, że mogę machać tym piórkiem i dawać radość moim pupilom, a one dawały radość mi. Koty mają moc uzdrawiania. Ja to wiem. Chciałabym, żeby ktoś z Was pomógł sobie i przygarnął kota, chociaż tymczasowo ;-)


Share This To :

6 komentarze:

  1. Bardzo pomocny wpis Beatko.
    Bardzo się wzruszyłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. (h) brawa za poruszenie takiego tematu. Ściskam z całego serca.

    OdpowiedzUsuń
  3. To właśnie ten artykuł pomógł zrozumieć moim bliskim jak postępować ze mną w czasie choroby. Masz rację, nikt nie jest w stanie całkowicie zrozumieć chorego. Bo przecież jak można nie mieć siły umyć zębów ?! Dla mnie kluczem do wszystkiego jest pozwolić choremu być chorym. To chyba jedna z nielicznych przypadłości, gdzie namawianie na zmiany przytłacza nas jeszcze bardziej. Jestem nawet skłonna stwierdzić,że jest to "choroba osoby opiekującej się".

    Trzeba wiele sił aby opiekować się kimś w depresji. Czytajcie artykuły i dopytujcie psychiatrów waszych bliskich co i jak robić... aby nie wydarzyło się najgorsze i nie będzie już odwrotu.

    Ja niestety czekałam zbyt długo. 2 lata uważam za wycięte z mojego życia. A wystarczyło wcześniej zgłosić się do specjalisty. Szkoda marnować ten czas. Jeśli widzicie podejrzane symptomy u bliskich, zaproponujcie psychologa. To nie boli. Chory nie zawsze rozumie,że to depresja. Ja nie rozumiałam. Myślałam,że taka po prostu jestem...

    OdpowiedzUsuń
  4. Beatko bardzo mocno przytulam. Bardzo dobrze ,że dzielisz się z nami swoimi doświadczeniami wierzę ,że komuś nieświadomemu to pomoże .
    Ja też na szczęście mam wspaniałego męża- przyjaciela i bez niego byłoby momentami bardzo ciężko no i te koty x-) najcenniejsze moje skarbusie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że nie przeczytałam tego artykułu kiedy w rodzinie miotaliśmy się między smutkiem a bezsilnością, między oskarżeniami i bólem.... :|
    No i trzeba było wtedy też pomyśleć o kocie....

    OdpowiedzUsuń
  6. Beatko - ściskam Cię mocno :)

    OdpowiedzUsuń